Takie piękne słowo... Przyjaźń, czy można przyjaźnić się z osobą którą się kocha? Jak wy reagujecie gdy ktoś do kogoś ewidentnie czujecie coś więcej mówi wam zostańmy przyjaciółmi! To takie... Żałosne...
Powiem wam próbowałem...
Przyjechała, jak zawsze cieszyłem się jak dziecko, które zaraz ma dostać cukierka, oczywiście - pozory, niby nic norma... Jednak tym razem było inaczej, nie umiałem patrzeć na jej twarz, tak znajomą a tak nie poznaną jeszcze... Twarz którą często widywałem w snach, twarz której widok kiedyś potrafił przywołać uśmiech na moich ustach... Ta twarz, te oczy i ten uśmiech... Całokształt...
Wiecie że dotyk może boleć? Za każdym razem gdy dotknęła mojej ręki, czułem że mnie pali, chciałem odrąbać tą rękę...
Smutne spojrzenie, cierpienie które wiesz że pochodzi z jej uczuć które należą do innego... To uczucie smutku mieszanego z rezygnacją...
Naprawdę chciałem by spędziła miło czas, chciałem by miała wszystko i chyba - na ile to możliwe miała, poza jednym, przyjacielem którego nie umiałem w sobie odnaleźć. Bo o czym rozmawiać z kimś do kogo czuje się tyle emocji? Co mu powiedzieć, kiedy każda nawet najdrobniejsza wzmianka o moim uczuciu powodowała agresję. Agresję o tyle uzasadnioną że przecież wszystko zostało już powiedziane...
To uczucie kiedy odjechała, oczywiście w wielkim stylu, i przeświadczeniu że to moja i tylko moja wina bo ona nie ma sobie nic do zarzucenia, przecież od razu mówiła bym na nic nie liczył i... nie liczyłem. Może nie jestem dość silny, może nie chcę być silny, może to po prostu nie ma sensu? Coś się skończyło, coś pękło z super błahego powodu, coś pięknego co kiedyś dawało energię i siłę do życia teraz - jakby dopominając się zwrotu - energię i siłę odbiera...
Po co to wszystko, ta cała szopka, to myślenie, jeżeli nie można nic zrobić co miało by jakikolwiek sens... Teraz siedzi w pociągu i myśli, ciekawe jak toczą się jej myśli, czy jest w nich coś o mnie? Czy czuje smutek? Żal?
Dlaczego nie możemy być razem? Bo tak nie zostało zapisane w gwiazdach? Bo "Pan na Księżycu" miał inne plany? Bo co... Bo tak wyszło? Czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Ona podobno w człowieku umiera na końcu... Co przyniesie jutro? Tego dowiemy się gdy zamkniemy oczy i otworzymy je następnego ranka...
To pożegnanie, magiczny cytat z jej ust "mimo wszystko fajnie że przyjechałaś". I ten obłęd na myśl że to koniec... Koniec... Koniec... Czy na pewno? Życie pisze swoje dziwne scenariusze w których my odgrywamy swoje role. Nic nie kończy się bez przyczyny.
Pozdrawiam tych którzy są "PRZYJACIÓŁMI".
Powiem wam próbowałem...
Przyjechała, jak zawsze cieszyłem się jak dziecko, które zaraz ma dostać cukierka, oczywiście - pozory, niby nic norma... Jednak tym razem było inaczej, nie umiałem patrzeć na jej twarz, tak znajomą a tak nie poznaną jeszcze... Twarz którą często widywałem w snach, twarz której widok kiedyś potrafił przywołać uśmiech na moich ustach... Ta twarz, te oczy i ten uśmiech... Całokształt...
Wiecie że dotyk może boleć? Za każdym razem gdy dotknęła mojej ręki, czułem że mnie pali, chciałem odrąbać tą rękę...
Smutne spojrzenie, cierpienie które wiesz że pochodzi z jej uczuć które należą do innego... To uczucie smutku mieszanego z rezygnacją...
Naprawdę chciałem by spędziła miło czas, chciałem by miała wszystko i chyba - na ile to możliwe miała, poza jednym, przyjacielem którego nie umiałem w sobie odnaleźć. Bo o czym rozmawiać z kimś do kogo czuje się tyle emocji? Co mu powiedzieć, kiedy każda nawet najdrobniejsza wzmianka o moim uczuciu powodowała agresję. Agresję o tyle uzasadnioną że przecież wszystko zostało już powiedziane...
To uczucie kiedy odjechała, oczywiście w wielkim stylu, i przeświadczeniu że to moja i tylko moja wina bo ona nie ma sobie nic do zarzucenia, przecież od razu mówiła bym na nic nie liczył i... nie liczyłem. Może nie jestem dość silny, może nie chcę być silny, może to po prostu nie ma sensu? Coś się skończyło, coś pękło z super błahego powodu, coś pięknego co kiedyś dawało energię i siłę do życia teraz - jakby dopominając się zwrotu - energię i siłę odbiera...
Po co to wszystko, ta cała szopka, to myślenie, jeżeli nie można nic zrobić co miało by jakikolwiek sens... Teraz siedzi w pociągu i myśli, ciekawe jak toczą się jej myśli, czy jest w nich coś o mnie? Czy czuje smutek? Żal?
Dlaczego nie możemy być razem? Bo tak nie zostało zapisane w gwiazdach? Bo "Pan na Księżycu" miał inne plany? Bo co... Bo tak wyszło? Czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Ona podobno w człowieku umiera na końcu... Co przyniesie jutro? Tego dowiemy się gdy zamkniemy oczy i otworzymy je następnego ranka...
To pożegnanie, magiczny cytat z jej ust "mimo wszystko fajnie że przyjechałaś". I ten obłęd na myśl że to koniec... Koniec... Koniec... Czy na pewno? Życie pisze swoje dziwne scenariusze w których my odgrywamy swoje role. Nic nie kończy się bez przyczyny.
Pozdrawiam tych którzy są "PRZYJACIÓŁMI".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz